Wjechał se cymbał na skrzyżowanie,
choć dobrze wiedział że tam zostanie.
Bo, gdy ''zielone'' ujrzał na ''słupie'',
wtedy już wszystkich innych miał w dupie!
Nic to, że dalej nie miał jak jechać -
ważne, by jak łoś nie stać, nie czekać.
I gdy tak utknął na środku krzyżówki,
od razu innym robi wymówki:
"i po co tak machasz rękami i trąbisz?"
"mam to głęboko, co o mnie sądzisz!"...
Palcem (środkowym) wszystkich pozdrawia,
bo innych wkurzanie go tylko rozbawia.
"To nic nie zmieni - stoję przed wami,
a wy se możecie... pomachać rękami!"
I z drwiną się pyta ''co mi zrobicie,
że to przeze mnie tak wszyscy stoicie?''
Przez świateł dwa cykle, tak się kłócili,
rękami machali, klęli, trąbili...
I stoi autobus, karetka też stoi,
gdy cymbał w dresiku wciąż fochy stroi.
A korek, miast maleć, znów się wydłużył.
I miast już u celu - stoimy w podróży,
na ludzką głupotę, aż trzeszcząc zębami.
A korek wciąż rośnie i rośnie za nami...
|