Pani,
Jam stóp twych całować nie godzien;
Jam zły, przewrotny i próżny.
Mych nikczemności i diabeł sam nie zliczy.
Choćby
Się i stało, to co stać się nie może,
Choćby noc ciemną w światło obrócić,
Nie cofnie nic złych mych uczynków.
Nocą
Pokutuję i cierpię katusze
W myślach, wciąż wracając do złego
Zasypiać żem nie mógł, wciąż tęskniąc do świtu.
Nagle...
Kiedy wczoraj, obraz twój dojrzałem,
A tyś mnie nie znając, do snu utuliła,
Pierwszy raz z dawna, spokoju zaznałem.
Wybacz...
Mi, że dzisiaj, gdyś wstrząsana dreszczem,
Prosiła bym przestał, jam kochał cię jeszcze,
I płynęliśmy razem ku rozkoszy bramom.
I nie
Miej mi za złe, żem tak umiłował
Głosu twego tony i oddechu szmery.
Pozwól mi się wielbić, pozwól oddać tobie.
Chcę być
Sługą twoim, Pani, wspomożeniem,
Kiedyś jest w potrzebie, i przewodnikiem
Kiedyś zagubiona, oparciem - kiedyś znużona.
Niczyj
To jest, chyba, żart z naszego losu.
Samiśmy się gąszczu ludzkim odszukali.
Niechaj tak zostanie, już nie pisze dalej...
|