Swe uczucia wciąż chowałaś,
Przed tęsknotą uciekałaś,
Chęć bliskości zapijałaś,
Nazbyt się źle oceniałaś,
Swej wartości nie poznałaś,
Jego o nic nie spytałaś,
Ani też nie powiedziałaś,
O tym, mu, jak go kochałaś,
Nie mówiłaś co myślałaś,
Bardzo rzadko całowałaś,
I dla frajdy nie związałaś.
Wiem, że ty się siebie bałaś...
Bałaś się że się przywiążesz
Lub że wyjdzie z niego książę.
Że cię bardzo mocno zrani,
Że mu inna w oko pani
Wpadnie jutro, na imprezie,
I do domu go powiezie.
Że szanować cię przestanie,
Zrobi blizny, nie śniadanie.
Dzieci zbeszta, psa zabije,
Tobie posiniaczy szyję...
Lecz zrozumieć już powinnaś
Że dla niego jesteś inna.
Że nic złego Ci nie grozi,
Że na rękach by Cię woził,
Żeś dla niego jest ważniejsza,
Żeś dla niego jest ładniejsza
I mądrzejsza i cieplejsza,
Niźli jakaś inna dama,
Nawet jego własna mama!
On cię w klatce nie zamyka,
Obróż, smyczy też unika.
Chce się tobą w życiu cieszyć.
Chce w sypialni z tobą grzeszyć,
Rano robić wam śniadanie,
Kiedy trzeba - podać ramię.
Tyś dla niego jest świątynią.
Jego uczuć nadboginią.
|