Razu pewnego, Pan Szeryf Wioskowy
Wjechał swym autem w mój pas, do połowy.
I macha rączkami, i tupie nóżkami,
I mówi ''ty [członku], jest remont przed nami,
Ze dwa kilometry jeszcze. Przynajmniej''
Mówię mu ''suwak - byłoby fajnie''.
Jak krowie na rowie, tłumaczę spokojny,
By spojrzał przed siebie, że pas mamy wolny,
A on ''do kolejki, cwaniaku! I basta!
Bo takie zwyczaje są z mego miasta''
I piszczy, i trzeszczy, od buców wyzywa,
I Matkę Boską na pomoc przyzywa.
Się pytam go grzecznie ''co, w sytuacji,
Gdy zwężka jest w Rabce, tuż obok stacji?''
''Już od Torunia, jechać masz prawym,
A nie cwaniaczyć, ciulu koślawy!''
Mówię mu grzecznie ''tak się nie robi'',
A on mi na to, żem placek jest, krowi!
Tłumaczyć zasadę suwaka próbuję,
Gdy on już przedmiot ciężki wyjmuje.
I pewnie bym poległ, jako zwyciężony,
Bo w Żuku, na pace, ziemniaków dwie tony,
Lecz na to się wszystko Policja zjawiła.
I Pana Szeryfa pouczyć raczyła,
Że, gdy pas zanika, trzeba nim jechać
Do końca - do zwężki, a nie blokować!
Pan Szeryf, co głupio pas ruch tak wstrzymał,
Nagrodę od ''Chłopców Z Drogówki'' otrzymał -
Mandacik - dwa punkty i złociszy dwieście!
Ciekawe, czy do Szeryfa dotrze to, wreszcie?
|